poniedziałek, 20 czerwca 2016

• POŻAR - 2



     - Kochanie, piękny występ. - Powiedział i przytulił mnie mocno do siebie, - Jestem z Ciebie dumny. Na pewno wygrasz.
Odwzajemniłam uścisk i rzekłam.
- Dziękuję tato. - Powiedziałam cała uradowana. - Teraz tylko czekać na wyniki. - Mam skrytą nadzieje, że mi się udało. Uważam, że zakręciłam perfekcyjnie. choć nie odważę się to powiedzieć głośno.
- Bez względu na to, czy jest najlepsza, czy nie, musisz poczekać na wyniki końcowe. Jak możesz sam to stwierdzić ? - Usłyszawszy słowa mojej matki, uśmiechnęłam się . - Jednak, Lili, i tak myślę, że zatańczyłaś najlepiej. - Zaśmiałam się,
- Wasza dwójka ciągle mnie chwali. Jestem zażenowana. - Rzekłam i klepnęłam delikatnie moją mamę  . Zaśmialiśmy się .
- Kochanie,  wracajmy do domu ! - Odwróciłam się na dźwięk tych słów. Wiedziałam do kogo ten głos należał, a i tak się odwróciłam. Spojrzałam za siebie.
Jessica stała oparta o kule przy swojej mamie. Miała opuszczoną głowę, co twarz zasłaniała blond grzywka na bok. Odwróciłam od niej wzrok, by nie czuła się skrępowana swoim występem i skutkiem wypadku.
    Westchnęłam i przeniosłam wzrok na tatę. Piękna chwila minęła. Chociaż przez 7 minut, znów poczułam się w centrum zainteresowania a nie odwrotnie jak to często bywa. Byłam ich aniołkiem. czterolistną koniczyną, wygranym losem na loterii. I to wszystko znowu zniszczyła ta wstrętna hiena, która całą morde miała wypełnioną botoxem.
- Czy dobrze słyszałam ? Mówiliście o konkursie ? - Powiedziała pani Eva z delikatnym uśmiechem. - Lilianno, bardzo mi przykro. - Powiedziała mama Jessicy z już ledwie zauważalnym uśmiechem. Podniosłam brwi ze zdziwienia. - Tańczyłaś przyzwoicie, i chodź moja córka nie ma praktycznie już szans na wygraną, to ty także. - Powiedziała, dotykając mi ze współczuciem ramie. Wszystkie zaskoczone oczy zostały skierowane w jej bezczelne oczy. - Zauważyłam kilka błędów w twoich ruchach.
- Mamo, przestań. - Powiedziała Jessica w mojej obronie. - ... Nie warto. - A przynajmniej tak myślałam, że w mojej obronie.
Tato odchrząknął. 
- Przestańmy sobie mówić, te nie miłe rzeczy. - Spojrzał z rozgniewaną twarzą na panią Evę. - .. Dobrze to my więc idziemy. - Podszedł i ucałował mnie w czoło, a mamie podarował delikatny pocałunek w policzek. Spojrzał na nią i wychwyciłam to, że chciał coś do niej powiedzieć, ale przerwała mu pani Eva. 
- Chodźmy, po drodze zrobimy zakupy na kolacje. Chyba nie zapomniałeś, że dzisiaj mamy ważnych gości ? -  Tata odwrócił się i zaśmiał. 
- Jakbym mógł ? Cały czas mi o tym przypominałaś. - Wziął ją pod rękę i skierowali się do auta. 
Odwróciłam się do mamy. 
- Mamo, przespaceruje się trochę, przed ogłoszeniem wyników. Muszę odetchnąć. 
- No dobrze, dobrze. To ja w takim razie, pójdę szybko kupić coś na kolację. 
Kiwnęłam głową. 
- To widzimy się za godzinkę. - Powiedziałam całując ją w lewy policzek . Spojrzałam w jej oczy. Zauważyłam w nich smutek. - Mamo.. nie smuć się. 
Pokazała swój wymuszony uśmiech i rzekła. - Niby czemu miałabym być smutna ? - Zaśmiała się i poklepała po ramieniu. - Na pewno wygrasz. - Zdawałam sobie sprawę, z tego czego jest smutna. Jej smutek jest skutkiem spotkania z panią Evą i jej uszczypliwych komentarzy. Głupia małpa. Pokręciłam kretyńsko głową, jakby to miałoby mi ułatwić pozbycie się jej z mojej głowy.
      Odchodząc pomachałam szybciutko mamie i skierowałam się w bardzo dobrze znaną mi uliczkę. Przychodziłam do niej od małego, tylko wtedy kiedy czułam się zagubiona. Woń kwiatów, zielone otoczenie, cisza .. To zawsze podnosiło mnie na duchu. Na samym końcu alejki, znajdował się strumyk. Słońce prawie zachodziło, więc strumyk zapewne połyskiwał wczesnym zmierzchem .
Idąc uliczką, która tonęła w przeróżnych kwiatach, wspominając dawne lata, zauważyłam plakat informującym o wystawie zegarków z jednym budynków po prawej stronie.
- Wstęp darmowy. Zawsze to zbije czas. - Mruknęłam pod nosem i skierowałam się w stronę budynku. 
      Wchodząc po schodach, już od razu zauważałam jak się wyróżniam pośród innych osób. Każdy ubrany jest elegancko i szykownie . Spojrzałam na swój ubiór . Legginsy i biała koronkowa bluzeczka w kwiatki. Westchnęłam. Ściągnęłam pośpiesznie gumkę z włosów i kosmyki włosów schowałam za uszami. No moim zdaniem już lepiej. Uśmiechnęłam się w duchu, za swój kreatywny pomysł. 
Postawiwszy już pierwsze kroki, zauważyłam dużo gablotek z przeróżnymi zegarkami w środku. Od najnowszego modelu aż do najstarszego - zegarka kieszonkowego. 
Nie znam się na zegarkach, ale odróżniałam z pośród innych zegarków, zegarek firmy Patek Philippe. 
       Mój dziadek za życia dużo o nim mówił. Nawet próbował nam wmówić, że sam miał kiedyś jeden, ale ktoś mu ukradł gdy przebywał w Szwajcarii. Zawsze się z tego z mamą śmialiśmy. Dotknęłam palcami gablotki .Brakuje mi jego uśmiechu, opowiadań o  jego przygodach kiedy podróżował po różnych krajach.  Uśmiechnęłam się pod nosem . Ruszyłam przed siebie, uwalniając się od wspomnień. 
Mój wzrok nagle przyciągnęła, migająca żarówka, która była doczepiona na lewym rogu ściany. Powinni to naprawić, nim zwróci to uwagę innych osób . I nagle zgasła na dobre. 
Hmm.. Wychodząc z budynku wspomnę o tym pracownikowi. 
Podeszłam pośpiesznie do gablotki na rogu, która zwróciła moją uwagę swoim czerwonym wystrojem. Dużo osób przy niej stało. ciekawe jaki zegarek w niej jest. Nagle jakiś mężczyzna wyskoczył mi z prawej strony i delikatnie się z nim zderzyłam. 
Podniosłam swój wzrok . On także,  nasze spojrzenia się skrzyżowały. Trzymał w ręku telefon . 
- Przepraszam. - Rzucił pospiesznie i skierował się do wyjścia. - Hallo ? Słyszysz mnie ? Poczekaj chwilkę, nie rozłączaj się. - Odwróciłam się za nim . Swoją lewą ręką, sięgnął do swoich włosów i jak najzwyklej się.. podrapał. Ruszyłam ramionami i skierowałam się wzdłuż korytarza, gdy nagle zauważyłam trzy żarówki, które co chwile się gasiły i zaświecały. Zatrzymałam się zdziwiona. 
- Co jest ? - Powiedziałam pod nosem. Powinni sprawdzić tutaj dokładnie elektryczność, ponieważ coś im tu bardzo szwankuje oświetlenie. 
       Nagle jedna po drugiej zaczęły wybuchać, nosząc za sobą nieprzyjemny dla ucha dźwięk. Pisnęłam i schowałam głowę w kolanach, które ugięły się pode mną. Podniosłam wzrok i rozejrzałam się nerwowo . Już w kilka sekund, za sprawą dużej ilości iskier, które powstały na skutek wybuchu żarówek, spadły na zasłony i zaczęły roznosić dym po całym pomieszczeniu. Dopiero po chwili z dymu wyłonił się ogień. Ogień który zaczął pochłaniać wszystko. Wszystko było w ogniu. Rozległ się alarm pożarowy . Słyszałam krzyki kobiet jak i mężczyzn, którzy schylając się zaczęli wybiegać jeden po drugim z pomieszczenia, trzymając pod ręką swoją partnerkę. Firanki zaczęły spadać na podłogę, nie umożliwiając wyjścia z budynku, trzeba było odczekać kilka sekund. Praktycznie nic nie widziałam. Tylko ogień.
       Zakaszlałam. Wyciągnęłam pośpiesznie z małej torebki chusteczkę, przykryłam sobie nią usta i skierowałam się do wyjścia, gdy było to już możliwe. Wybiegając z pomieszczenia, minął mnie ten sam mężczyzna, co kilka minut temu wpadł na mnie. Odwróciłam się zszokowana .
- Proszę pana, tu jest niebezpiecznie! - Krzyknęłam. - Gdzie pan idzie ? 
Stałam i obserwowałam, jak mężczyzna przeskakuje między płomieniami  i kieruje się w głąb budynku. Zaczęły płonąć ściany jak i sufit. Wszystko się osuwało . Dym stawał się coraz gęstszy nie dający swobodnego nabrania powietrza. Po co on tam pobiegł? Po zegarek? Życie jest ważniejsze od zegarka. Jak tak dalej pójdzie to on ... Udusi się. Z przerażeniem obserwowałam, jak sufit zaczął się walić. Usłyszałam dźwięk rozbijanego szkła, a po chwili krzyk. Serce zabiło mi mocniej. 
      Nie wahając się ani chwili dłużej pobiegłam . Pobiegłam pomóc mężczyźnie którego nie znałam. Pobiegłam, ponieważ wiedziałam, że jak dłużej tak zostanie to się udusi. 
- Gdzie pan jest ?! Proszę mi odpowiedzieć ! - Zakaszlałam. Przycisnęłam chusteczkę do ust. Gdzie on jest ? Paliło mnie w twarz. Dym podrażniał mi oczy, lecz dalej się rozglądałam, do momentu zauważenia leżącego ciała, na którym leżały kawałki sufitu . Krzyknęłam do niego i nie widząc żadnej reakcji pobiegłam do niego omijając płomienie. Pośpiesznie klęknęłam obok niego i zaczęłam nim potrząsać. 
- Ocknij się. Tu jest niebezpiecznie. - Żadnej reakcji. Spojrzałam na jego poranioną dłoń, przy której leżał zegarek . Zegarek który był chyba udekorowany małymi kilkoma brylantami. Schowałam go do torebki. Spojrzałam na mężczyznę. Muszę go wynieść. Zacisnęłam zęby i z całej siły, podniosłam go i oparłam o moje ramie. Przechodząc z nim przez płomienie, kilka razy mi się zsunął. Zatrzymałam się. Kiedy brałam wdechy, nawet te małe to już zaczynałam kaszleć. Jest mi słabo. A on jest.. Za ciężki. 
      Delikatnie położyłam go na zwęglonej podłodze i łapiąc za nadgarstki zaczęłam ciągnąć go w stronę wyjścia. Usłyszałam sygnał straży pożarnej. Odetchnęłam z ulgą. 
Ze zmęczenia zsunął mi się przy drzwiach wejściowych i ciągnąc mnie za sobą niespodziewanie upadłam na niego. Od adrenaliny cała się trzęsłam. Musiałam się uspokoić. 
Zaczęłam wdychać coraz to bardziej czystrzejsze powietrze. Po kilku sekundach, powoli podniosłam głowę i zaśmiałam się widząc jego osmaloną aczkolwiek w dalszym ciągu nieprzytomną twarz. Opuszkami placów, delikatnie dotknęłam jego zranionego policzka. Klepnęłam go delikatnie kilka razy kiedy to. zauważyłam zbliżających się w naszą stronę lekarzy z noszami .  
- Już wszystko dobrze. - Szepnęłam mu do ucha i wstałam widząc kucających wokół nas lekarzy. 
- Ze mną wszytko dobrze. Lecz ten pan jest dalej nieprzytomny. Był w środku przez dłuższy czas. -          Zakaszlałam. Co chwile kaszląc, przypatrywałam się jak podnoszą go i kładą na noszach, by po chwili go schować do auta. 
- Panienka jedzie z nami? - Przez moment się wahałam .
- T-Tak. - Powiedziałam zdezorientowana. Ścisnełam mocniej torebkę, muszę mu oddać zegarek. To przez niego on ryzykował własne życie. Jestem ciekawa dlaczego.
- Lily ? Co ci się stało? - Wchodząc do auta, Odwróciłam się. - Zobaczyłam dym.. A teraz ty cała w popiołu... - Spojrzałam w oczy mojej zdezorientowanej przyrodniej siostrze i krzyknęłam odjeżdżając już praktycznie autem . 
- Powiedz mojej mamie, że mi się nic nie stało! - Złapałam za klamki i zamknęłam drzwi . Usiadłam na wolnym krześle, obok pielęgniarki, która przykładała mu maskę do ust. 




***

























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz